Dziadek Leon Ohli |
Dnia 28 maja tego roku minęło 79 lat od śmierci mojego Dziadzia Leona Ohli. Gdy
zmarł miał 63 lata, ja dziesięć. Warto wspomnieć to, co sama zapamiętałam oraz
przekazy moich rodziców.
Byłam najstarszą wnuczką i podobno najukochańszą. Mam
z tego okresu książeczkę, którą otrzymałam od Dziadzia w Dniu Pierwszej Komunii
Świętej z dedykacją „Kochanej Basi Dziadzio 16.05.l937r. oraz dwie kartki
pocztowe wysłane do mnie z pozdrowieniami serdecznymi
z sanatorium w Iwoniczu.
z sanatorium w Iwoniczu.
Tak to wtedy bywało, że w każdą niemal sobotę
i niedzielę zabierali mnie Dziadkowie do siebie, najpierw mieszkali przy ulicy Kolejowej u tzw. Vogta przy jego fabryce (było to około roku l933 pamiętam, bo wtedy tam zmarła Ciocia Dorcia- siostra Dziadka).
i niedzielę zabierali mnie Dziadkowie do siebie, najpierw mieszkali przy ulicy Kolejowej u tzw. Vogta przy jego fabryce (było to około roku l933 pamiętam, bo wtedy tam zmarła Ciocia Dorcia- siostra Dziadka).
Bardzo lubiłam
niedzielne spacery po mieście z Dziadkiem, opowiadał mi tyle ciekawych rzeczy o
historii Białej, szczególnie utkwiły mi w pamięci spacery po dzisiejszym placu
Wolności. I tak od hotelu pod „Orłem” dookoła, aż po Sklep Tanewskiego. Potem zabierał mnie na
ulicę Szkolną do cukierni Wrożyny na lody z bitą śmietaną. Czasami chodziliśmy
z Dziadziem na boisko „Sokola”.
W zimie była tam ślizgawka, ja jeździłam na łyżwach, tak się jeździło dookoła
boiska z całą gromadą dzieci. Był tam barak drewniany, gdzie mieściła się kasa
, bufet i magazyn na sprzęt sportowy oraz szatnie. Na ganku przed barakiem
stawał Dziadzio coś zawsze popijał, po jakimś czasie wołał mnie na coś
ciepłego, kupował mi wirstle gorące z kajzerką, gorącą herbatą no i na
koniec coś słodkiego.
Na spacerze z Dziadkiem i Bobusiem |
W lecie natomiast oprócz zawodów sportowych odbywały się
tam festyny, przyjeżdżał cyrk
i jakieś imprezy bywały. Bardzo lubiłam te wypady na „Sokola”. W Boże Ciało towarzyszył mi podczas procesji, bo ja „niosłam lilijkę”, a że był ogromny upal przynosił mi wodę „pij, bo zemdlejesz z tego gorąca” to pamiętam dokładnie- na drugi dzień rano zmarł nagle na zawal serca. Pogrzeb był ogromny, szło się przez całe miasto, jacyś oficjele, ze sztandarami, ja pierwsza za karawanem szłam samotnie – mam takie zdjęcie.
i jakieś imprezy bywały. Bardzo lubiłam te wypady na „Sokola”. W Boże Ciało towarzyszył mi podczas procesji, bo ja „niosłam lilijkę”, a że był ogromny upal przynosił mi wodę „pij, bo zemdlejesz z tego gorąca” to pamiętam dokładnie- na drugi dzień rano zmarł nagle na zawal serca. Pogrzeb był ogromny, szło się przez całe miasto, jacyś oficjele, ze sztandarami, ja pierwsza za karawanem szłam samotnie – mam takie zdjęcie.
Po
śmierci Dziadka mój Ojciec przeprowadził Babunię - wdowę Zofię Ohlową - do
naszego nowego domu przy ówczesnej ulicy Mickiewicza 905.
Mieszkała na
pierwszym piętrze w mieszkaniu,
w którym ja teraz mieszkam od 1960 roku. Mieszkała tutaj tylko l rok, bo do miasta musiała chodzić codziennie, a było to dość daleko prawie 2 km. Do tego w większości była polna zła droga, a zimą jak spadł śnieg to w ogóle ciężko było dostać się do miasta.
Z Babunią Zofią chodziłam w czasie „weekendów” z kolei w soboty na zakupy, trochę żywności, ale więcej na „ciuchy”. Dzieliła się ze mną swoimi panieńskimi wspomnieniami i ciągle dużo mówiła. Ja nie wszystko rozumiałam, ale kiwałam głową, że wiem, co mówi. Natomiast bardzo lubiłam chodzić z Nią w odwiedziny do koleżanek i rodziny.
w którym ja teraz mieszkam od 1960 roku. Mieszkała tutaj tylko l rok, bo do miasta musiała chodzić codziennie, a było to dość daleko prawie 2 km. Do tego w większości była polna zła droga, a zimą jak spadł śnieg to w ogóle ciężko było dostać się do miasta.
Z Babunią Zofią chodziłam w czasie „weekendów” z kolei w soboty na zakupy, trochę żywności, ale więcej na „ciuchy”. Dzieliła się ze mną swoimi panieńskimi wspomnieniami i ciągle dużo mówiła. Ja nie wszystko rozumiałam, ale kiwałam głową, że wiem, co mówi. Natomiast bardzo lubiłam chodzić z Nią w odwiedziny do koleżanek i rodziny.
Zofia Ohli z d. Smeły z synami Marianem i Alfredem i córką Stefanią |
Była pani Falińska z
przepysznymi ciasteczkami, były Panny Drủding. Mieszkały
w małym domku na rogu obecnie ulicy Szkolnej i Piłsudskiego. Takie tam było wszystko śmieszne. Wchodziło się po schodkach z kolumnami – mieszkanie mieściło się na wysokim parterze, pełno tam było fotografii, pamiątek serwetek
i portiery w każdych drzwiach. Panny Drủding chodziły zawsze na czarno ubrane
i prawie jednakowo. Ale najbardziej ciekawie miały nakrycia głowy. Włosy wysoko upięte podtrzymywała je taka czarna tiulowa, ale sztywna falbanka. Bardzo mnie to śmieszyło, bo to wyglądało jak nastroszony kogut. Często rozmawiały po niemiecku z Babunią i patrzyły na mnie, do dziś wierzę, że Babunia mnie „obgadywała”, ale w sumie było ciekawie. Już po śmierci Dziadka, ale jeszcze przed wojną zabrała mnie dwa razy do Hałcnowa, pieszo do swojego brata Karola, który był organistą w tamtejszym kościele. Niewiele pamiętam, bo to była daleka droga, dla mnie to była katorga. Gdy dotarłyśmy na miejsce byłam tak padnięta po tym przydługim spacerze, że nie miałam ochoty na rozmowy i niewiele pamiętam z tego spotkania.
w małym domku na rogu obecnie ulicy Szkolnej i Piłsudskiego. Takie tam było wszystko śmieszne. Wchodziło się po schodkach z kolumnami – mieszkanie mieściło się na wysokim parterze, pełno tam było fotografii, pamiątek serwetek
i portiery w każdych drzwiach. Panny Drủding chodziły zawsze na czarno ubrane
i prawie jednakowo. Ale najbardziej ciekawie miały nakrycia głowy. Włosy wysoko upięte podtrzymywała je taka czarna tiulowa, ale sztywna falbanka. Bardzo mnie to śmieszyło, bo to wyglądało jak nastroszony kogut. Często rozmawiały po niemiecku z Babunią i patrzyły na mnie, do dziś wierzę, że Babunia mnie „obgadywała”, ale w sumie było ciekawie. Już po śmierci Dziadka, ale jeszcze przed wojną zabrała mnie dwa razy do Hałcnowa, pieszo do swojego brata Karola, który był organistą w tamtejszym kościele. Niewiele pamiętam, bo to była daleka droga, dla mnie to była katorga. Gdy dotarłyśmy na miejsce byłam tak padnięta po tym przydługim spacerze, że nie miałam ochoty na rozmowy i niewiele pamiętam z tego spotkania.
Po wojnie jak Babunia była już w Krakowie u stryja Mariana, odwiedzałam Ją parę
razy, bardzo chorowała - zmarła w1956
roku i jest pochowana w Białej razem ze swoim mężem Leonem Ohli.
Leon Ohli |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz