Historia posesji zwanej Kapitanką w Białej Krakowskiej przy ul. Mikołaja Reja 15
(obecnie Gorkiego 15).
Michalina Hylińska, lata 20te. |
Witold i Wacław Staszkiewiczowie, synowie kapitana 3 Pułku Strzelców Podhalańskich Wojska Polskiego Karola Staszkiewicza i Michaliny z domu Hylińskiej |
W l928 roku państwo Staszkiewiczowie zakupili budynek wraz z dużym ogrodem. Kapitan Karol Staszkiewicz z małżonką Marią zamieszkali wraz z synami Witoldem i Wiesławem przy ulicy Mikołaja Reja. Kapitan Karol był na emeryturze z uwagi na chorobę (chorował na gruźlicę). Pani Maria była bardzo dobrą i kochającą matką dla synów Michaliny. Rodzina Hylińskich bardzo ją wspierała w czasie okupacji i po wojnie kiedy cierpiała biedę.
Maria Hylińska druga żona Karola Saszkiewicza |
i pamiętam, kiedy poznałam tę Rodzinę i ich historię.
W 1935 roku w
październiku moja rodzina: Ojciec Alfred Ohli, Matka Eugenia, dwie córki
Barbara lat 8 (ja) i moja siostra Aleksandra lat 5 sprowadziła się do nowo
wybudowanego domu ((o domu można przeczytać TUTAJ).
Witold Saszkiewicz z kuzynem. |
Wracam teraz do tematu – historii tych posesji. Pamiętam P.
Staszkiewicza jak urządzał sobie ten ogród, sądził drzewa owocowe,
mnóstwo krzewów (porzeczki, agrest) wytyczał ścieżki i sądził w warzywniku.
Bardzo pokochał ten ogród, chodził bardzo powoli w takiej kraciastej kurtce,
choroba mu doskwierała, a żona Maria często nawoływała, aby się nie przemęczał.
Oboje czasem wjeżdżali razem do Żywca – tam mieli sporo rodziny, zostawiając
synów samych. Wtedy zaczynała się dopiero u nich w ogrodzie zabawa,
podbieraliśmy owoce, szczególnie polowaliśmy na brzoskwinie, które rosły na
południowej stronie budynku – były słodkie bardzo. Pewnego razu zaprosił mnie
do mieszkania młodszy Wiesław – zwany Amkiem. Pamiętam trochę z tego – było
pięknie urządzone, mnóstwo dużych obrazów, szczególnie utkwiła mi w pamięci
ściana w holu. Na dużej powierzchni do samego sufitu, na wyścielonym czerwonym
suknie przytwierdzona była różna broń, szable, karabiny, bagnety, jakieś stare
kindżały itp. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie – dobrze pamiętam do
dziś.
1931 rok - Witold z ojcem |
i takim ogromnym ortopedycznym bucie. Nie przeszkadzało mu to jednak przechodzić przez dziurę w plocie do sąsiada i jako dwaj przyjaciele byli do szabli i do szklanki. Obydwie żony się denerwowały, ale im było wesoło. Tak bywało do czasu rozpoczęcia II wojny. Ojciec musiał uciekać – nie było go do 1942 roku – znalazł się w Krakowie, gdzie myśmy z moją Matką znalazły się tam także po wysiedleniu.
Jeszcze za życia Witolda, w roku l948 jego brat Wiesław
ożenił się ze Stasią z Żywca i zamieszkali razem z Witoldem i Matką -
Panią Marią. Z małżeństwa tego urodził się syn Witold i córka TAMARA. Ja
odwiedzając Witolda, zaprzyjaźniłam się z jego bratową - Stasią (nie znam jej
panieńskiego nazwiska). Po śmierci Witolda wyszłam za mąż i zamieszkałam w domu
mojego męża i jego Matki, a mojej Teściowej. Często odwiedzając moją Matkę,
spotykałam się ze Stasią i P. Marią, – bowiem obydwie panie przyjaźniły się z
moją Mamą. Wkrótce drogi nasze się rozeszły – Stasia z mężem wyjechała na
ziemie zachodnie – moja Matka zmarła w l95l roku, Pani Maria
Staszkiewiczowi została sama, miała bardzo ciężki okres bytowania, bieda często
zaglądała jej w oczy.
Żyła z maleńkiej renty po mężu i to, co wyhodowała w
ogrodzie – owoce warzywa sprzedawała i tak sobie pomagała. Ja z moim
mężem i już dwojgiem dzieci po ośmiu latach wróciłam do rodzinnego domu (zwolniło
się mieszkanie na piętrze). Często widywałam P. Marię jak siedziała w ogrodzie
na taborecie i obierała porzeczki lub agrest, była już słaba w podeszłym
wieku. Stasia na nowym mieszkaniu urodziła dwoje dzieci, Witolda i
Tamarę. Mąż jej Wiesław, nie był dobrym mężem, taki lekkoduch i
zawadiaka. Bardzo wcześnie opuścił rodzinę, Tamara miała l7 miesięcy. Stasia
zwinęła manatki i z maleńkimi dziećmi wróciła do Żywca do swojej matki. Tam
pracując jako szefowa w dużej restauracji była sama dopiero po piętnastu latach wyszła ponownie za mąż. Dziećmi
opiekowała się jej matka, a Pani Maria często się z nimi spotykała –
utrzymywała kontakt ze Stasią cały czas. Wiesław w tym czasie związał się z
rozwódka Heleną. Mieszkali w Bielsku u Heleny. Z tego związku urodził się syn
Jacek. Pani Maria nie uznawała tego związku, ani nowego wnuka. Natomiast silny
kontakt utrzymywała ze Stasią i wnukami. Nie pozwoliła synowi wprowadzić się do
domu dość obszernego, tylko sama się borykała do czasu choroby. Dostała wylewu,
była sparaliżowana
i potrzebowała profesjonalnej opieki. Wtedy dopiero pozwoliła na zalegalizowanie tego związku
i powrót syna z nową rodziną do domu na Gorkiego 15.
1940 rok, Witold na rowerze, w tle 'Kapitanka'. |
Od lewej: Karol Staszkiewicz, Irena Susicka, NN, Witold Staszkiewicz. W tle, z lewej strony fragment domu autorki tekstu. |
Rodzina Staszkiewiczów podczas odpoczynku w ogrodzie przy domu. Od lewej siedzą: prawdopodobnie siostra Marii, Maria (żona Karola), Aleksandra Bętkowska (siostrzenica Marii), Karol (ojciec Witolda). |
i potrzebowała profesjonalnej opieki. Wtedy dopiero pozwoliła na zalegalizowanie tego związku
i powrót syna z nową rodziną do domu na Gorkiego 15.
1940 rok, Witold Staszkiewicz (z prawej) z kolegami podczas jazdy na nartach po Magurce Wilkowickiej. |
Witold Staszkiewicz (z lewej) z ojcem Karolem na ganku przed drugim wejściem do domu od strony ogrodu |
z młodą dziewczyną urodził im się wnet syn, młodzi wyemigrowali do Kanady, Babka małego Staszkiewicza wychowywała zaledwie parę miesięcy. Wnet jednak Jacek z żoną ściągnęli małego do Kanady. Helena związała się z nowym towarzyszem, kupiła mieszkanie w blokach na Złotych Łanach
i wyprowadziła się z domu przy ul. Gorkiego. Dom stal jakiś czas pusty. Pani Maria przed śmiercią sporządziła testament głównie na rzecz pierwszej rodziny Wiesława. Połowę posiadłości otrzymała wnuczka Tamara Ewa (miała żal do ojca za porzucenie rodziny, dlatego zmieniła imię), pozostałą część otrzymali po 1/6 pierwsza żona Stasia i syn jej Witold, resztę otrzymała Helena i Jacek.
Karol Saszkiewicz w ogrodzie, w tle dom Autorki. |
W pierwszej chwili zaproponowałam moim siostrzeńcom i siostrzenicom, aby się tym zainteresowali. Przyszli pooglądali, dla nikt się nie zdecydował, bo dom był już stary wymagał generalnego remontu ogród bardzo zaniedbany – taka dżungla. Do tego dochodziła trudna sytuacja u spadkobierców – wszyscy byli skłóceni między sobą i podbijali cenę, aby jak najwięcej uzyskać dla siebie. Jakoś w czerwcu syn zapytał mnie „A ja nie mógłbym tego kupić? Tak rodzinie reklamujesz, a mnie może by się udało tę posiadłość kupić”. W lipcu zapadła decyzja, Stasia z rodziną miała pierwszeństwo decyzji z racji największej części spadku wyraziła zgodę na sprzedaż mojemu Synowi z żoną Krystyną i na czekanie na zapłatę, do czasu aż Syn zbierze środki.
cztery lata, aby jej było raźniej, opiekowałam się wnuczką Beatą (miała przecież dopiero 8 lat, chodziła do pierwszej klasy). Zajmowałam się także ogrodem, by doprowadzić go do lepszego stanu. I tak oto mieszkają już 20 lat, przeprowadzili ogromny kapitalny remont. Dziś jest to komfortowa rezydencja i zadbany ogród, Słowem KAPITANKA, jak nazywają ją sąsiedzi do dziś, powróciła do dawnej świetności.
Dom Rodziny Saszkiewiczów 'Kapitanka', widok od frontu. |